poniedziałek, 16 maja 2016

Czerwone Wierchy

Czerwone Wierchy, czyli miało być tak pięknie a wyszło.... też pięknie. Plan był ambitny wzięłam statyw na szlaki gwiazd, aparat, szkiełka ach cudo. Miałam się rozkoszować górską ciszą. Jak pojawiłam się na miejscu tj. w schronisku na Hali Kondratowej, wiedziałam, że nie jest dobrze. Start ze schroniska na przełęcz pod Kopą Kondracką 1863 m n.p.m. Ostro pod górkę i można było jeszcze oglądać zasnuty mgiełkami Giewont, po wejściu na przełęcz nie było widać już nic. Zaczął wiać wiatr, który z każdym krokiem był silniejszy. Do tego doszedł deszcz, deszcz ze śniegiem, deszcz z gradem, śnieg, grad i tak przez całą drogę. Kolejno do Kopy Kondrackiej 2005 m n.p.m., Małołączniak 2096 m n.p.m., Krzesanica 2122 m n.p.m. i Ciemniak 2096 m n.p.m.. Z powrotem było już tylko gorzej. Z powodu wiejącego z różnych stron wiatru wodę miałam wszędzie, aparatu nawet nie wyciągnęłam a zamiast ciszą, rozkoszowałam się dudniącym w kaptur opadem wszystkiego co możliwe. Ale... było warto we wrześniu jadę znów i mam nadzieję, że zdjęcia będą ciekawsze. Kocham góry jeszcze bardziej. :-)



 
 Pozdrawiam
Aga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz